Приветствую любознательных путешественников!



бет10/15
Дата14.07.2016
өлшемі5.04 Mb.
#197830
1   ...   7   8   9   10   11   12   13   14   15

93




Есть страны, в которых рыбы как божества уважаются. Монголы n. п. досегодня имеет рыб в праздником почету. В Troicku на рынке около базара стоит снеговик из гранения вокруг семи стоп высоты, найденный до лет в околицах Kjachty. Представляет он рыбу; следы глаз и стариков на ней надписей еще есть wi- docznemi.* В Париже, в Лувре, между сборниками archeologicznemi из Мексики там zgromadzonemi, я видел гранитную колонну, на ней две больших рыбы в форме karpiów с того же камней wyciosane, которые какое-то мексиканское божество означать должны были.

VII


Еще достаточно рано было на ночлег (становиться), когда мы по попеременно отдыхая с трудом волочили (лодки)по берегу нашими гребцами, стали в Сморгонском перевозе и здесь решили ночь отдохнуть.

Есть то небольшая пристань в паре вёрст от городка с таким именем названного, которого крыши на горизонте отмечались, а тот белый, странной структуры шаровидный, словно тыква, костелок над местечком господствующий, показывает свои круглые очертания (всем) кто плывет по Вилии и издали виден.

Сморгонский перевоз есть уже последняя в этой части реки пристань, из которой выходят (лодки) [króbki] груженные пенькой и семенем.

- Маленькое это совсем место, которое имеет совсем сельскую простоту расположенная при берегу Вилии, при дороге что проводит от (гор) Сморгонь к Вилии и к городу Вилейка. Ты видишь там небольшие купеческие амбары, еврейскую корчму при перевозе; после неё, при дороге, литовским обычаем, несколько деревянных крестов, за тем скромным сельским smêtarz в квадрат, обкопанный с несколькими убогими посмертными памятниками; вправо за дорогой, всегда на берегу реки - две хаты крестьянские с печальным видом огорода, посаженного на чистом песке. Вот все, что составляет пристань, что зовется Перевозом Сморгонским. В ту




  • Письма с Syberyi через Agatona Giller. Варшавская Библиотека за г. 1858 Декабрьская тетрадь 24. str. 624.

93


chwili, kiedyśmy tutaj zawitali, ludzie się krzątali około wysłania krobek, a brzeg byl pełen płytów, do odejścia gotowych.

Przybycie statku mego do przystani smorgońskiej nie było żadną nowością, wszędzie po brzegu Wilij wiedziano, iż ja po niej płynę i wszędzie, mianowicie gdzie się znajdują przewrozy, a tych liczba jest znaczną na Wilij, znalazłem uła­twiony przejazd przez opuszczenie lin do wody. W smorgońskim przewozie oprócz ludzi pracujących około krobek i płytów, mnóstwo się też żydów i żydówek, zape­wne kupców interesowanych towarem odchodzącym wodą, przybyłych z miasteczka, nagromadziło na brzegu. Przybijając ku brzegowi, nie przeczuwałem, iż w tej licz­bie zebranych znajduje się nie mało ludzi, oczekujących mojego przybycia. Sława moja doktorska tak nabrała po rzece Wilij rozgłosu, że się tutaj chore kobiety ży­dówki z miasteczka zgromadziły pod mój przejazd dla szukania rady i pomocy w swych cierpieniach. Poszedł więc ścisły examen lekarski; jedna po drugiej odbyć musiała spowiedź ze swoich cierpień; poczem znowu rumianek, znowu pigułki z mo­jej podróżnej apteki rozeszły się pomiędzy chore. Cierpiące na choroby seriozniej- sze, których nie rozumiałem i leczyć bardzo naturalnie nie odważyłem się, adresso- wałem do Wilna najczęściej do P. Welka, bo cierpienia były podobnej natury. — W ten sposób na brzegu Wilij udzielając rady, do ciemnej nocy przesiedzieliśmy. Noc przeszła prędko, a po niej równo ze dniem wszystko snem pokrzepione, sta­nęło z nowemi siłami do pracy. Popłynęliśmy dalej w drogę. Za smorgońską przy­stanią Wilija na chwrilę przestaje być granicą dwóch powiatów, zwracając się ku północy, wyrywa się ona ze swego piasczystego objęcia, aby, jak rozpieszczone dziecię w swawolnem wykręcaniu się, poigrało z brzegami łąk kwiecistych, po któ­rych część jakąś tej okolicy płynie. Jadącego po tej rzece ponad pięknemi owemi łąkami, z daleka bardzo powita mile obrazek całkiem wiejski, a tak jakiś uroczysty, jakiemu równego płynący od źródła dotąd nie napotkał. Na wzniosłym brzegu Wilij, na prawo, wśród drzew gęsto zieleniejących, bieleje dwór szlachecki, porządny i do­statni. Za nim skromny drewniany kościołek — dalej rzędem długa wioska — wszystko schludno i czysto. Ta Bogu poświęcona świątynia jakby umyślnie umiesz­czoną została pomiędzy dworem obywatela, a skromnemi włościan strzechami, ażeby duchową swą potęgą zlewrała w jedną całość wzajemne ich stosunki, ażeby siłą re- ligii, jaką matka nasza — kościół, na serca wiernego sobie ludu wpływa, wyrobiła poczucie braterstwa i miłości chrześciańskiej z jednej, a dziecinną uległość z dru­giej strony. — Piękna ta osada nazywa się Daniszewem; było ono niegdyś wioską XX. Jezuitów, a dzisiaj jest kwarcianną własnością wrdowy obywatelki p. Czarno­ckiej. Widok ten, stanowiący krajobraz pełen skromnej, a tyle uroczystej sielskiej prostoty, tak mi się podobał, żem polecił p. Januszewiczowi, aby mi go on zryso-


94




минуту, когда здесь мы пожаловали, люди хозяйничали вокруг отправки товара (?) [krobek], а берег был полон плотов, к отходу готовых.

Прибытие судна моего к пристани сморгонской не было никакой новостью, везде по берегу Вилии знали, что я по ней плыву и везде, именно где находятся перевозы, а тех число есть значительно на Вилии, я нашел облегченный проезд через опущение канатов в воду. В сморгонском перевозе кроме людей, работающих вокруг krobek и плотов, множество также евреев и евреек, наверно купчцов, которые интересуются товаром, который отходящим по воде, прибывших из местечка, собралось на берегу. Прибыв к берегу, я не предчувствовал, что в этом числе собранных находятся немало людей, ожидающих моего прибытия.

Слава, моя докторская так, набрала по реке Вилии изместности, что здесь больные женщины еврейки из местечка собрали под мой проезд для поиска совета и помощи в своих страданиях. Пошел следовательно сжатый прием врачебный; одна за другой совершить была должна исповедь из своих страданий; затем снова ромашка, снова пилюли из моей дорожной аптеки разошлись между больным. Страдающее на болезни серьёзные, которых я не понимал и лечить очень натурально я не посмел, адресовал в Вильнюс чаще всего к П. Welka, потому что страдания были подобной природы.

- Таким образом на берегу Вилии предоставляя советы, до темной ночи мы просидели. Ночь пришла быстро, а с ней поровну с днем сном подкрепившись, стали с новыми силами к работе. Мы поплыли дальше в дорогу. За сморгонским перевозом Вилия на минуту перестает быть границей двух уездов, обращаясь к северу, вырывается она из своего песчанных обьятий, чтобы, как избабалованное дитя в игривом развортывании, поиграло с берегами цветастых лугов, по которым часть какую-то этой местности плывем. Идущего по этой реке свыше прекрасными owemi лугами, издалека очень будет приветствовать милая совсем сельская картинка, такая праздничная (торжественная), которого ровного что плывет от истока до сих пор не встречал.



На возвышенном берегу Вилии, вправо, среди деревьев, густо зеленеющих, белеет дворянский, аккуратный и зажиточный двор. За ним скромный деревянный костел - дальше рядом длинное село - все опрятный и чисто. Эта Богу посвященная святыня как бы умышленно помещенная осталась между двором гражданина, а скромными крестьянскими крышами, чтобы духовную своей силой сливала в одну целостность взаимное их отношения, чтобы силой религии, которую мать наша - костёл, на сердце верного себе народа влияет, произвела ощущение братства и любви христианской с единсвом, а детскую покорность с другой стороны. – Красивое это поселение зовется Данюшевом [Daniszewem]; было оно когда-то селом XX. Иезуитов, а сегодня является kwarcianną собственностью вдовы гражданки п. Czarnockiej. Вид тот, представляющий пейзаж полный скромной, и столько торжественной сельской простоты, так мне нравился, что я зарекомендовал п. Januszewiczowi, чтобы мне его он зарисовал.
94


wał w moim podróżnym albumie. — Potrzebował mój rysownik zatrzymać się przy brzegu dla znalezienia punktu, z któregoby mógł korzystnie zdjąć szczegóły tego widoku. Przybiliśmy do dużej pięknej łąki, będącej na lewym brzegu rzeki; pan Januszewicz poszedł do roboty, a czeladź wzięła się do śniadania.

Był to dzień 12. Czerwca — wigilija do Najśw. Panny Zielnej. Tę datę za­notować proszę, znajdzie się albowiem ona w ścisłym związku z przyjęciem, które­gośmy doznali w wiosce. Jako w wigiliję Patronki Zielnej, kobiety z wioski zbie­rały kwiaty i zioła polne, aby, nazajutrz w kościele poświęcone, stanowiły znowu na rok cały domową ich świętość. P. Januszewicz wiedząc, iż w zbieraniu pieśni gminnych udaję się zwykle do kobiet wiejskich, tem bardziej, iż wjechawszy już w święciański powiat, nigdziem się do tej czynności nie przybrał jeszcze, chcąc mnie ułatwić zebranie pieśni, gdy się na łące skierował ku kobietom zbierającym kwiaty — wszystkie uciekać zaczęły do łozy; dwie z nich śmielsze: jedna stara baba, druga młoda jeszcze przystojna kobieta, dotrzymały placu; zaproszone do batu przez p. Januszewicza, każda z nich z dużym pękiem kwiatów pod pachą, idąc z ostrożnością zdaleka, nieśmiało zbliżyły się do brzegu; dalsze, ukryte w gę­stej łozie, co zdaleka łąkę okrążała, z pośród niej poglądały ciekawie, co się stanie z dwiema ich koleżankami. Przyprowadzone przed siebie kobiety zacząłem pytać się o pieśni ludowe; one swoim zwyczajem odmawiały się tem, iż żadnych pieśni nie umieją; uciekłem się do zwyczajnego doświadczonego w tych razach środka — do traktamentu wódką; oglądały się one jedna na drugą i nie przyjęły z rąk moich podanego sobie nektaru, którego w żadnej okoliczności nigdy odmawiać nie zwy­kły; zdziwiło mnie to nie pomału; z razu nie umiałem odgadnąć przyczyny, którą odgadnąć, jak się pokaże, nie tak łatwo było. Na usilne i na natrętne moje nale­gania, na pieniądz sobie ofiarowany, któren przyjąć długo wzbraniały się, zaśpię-
95




в моем дорожном альбоме. - Потребовал мой рисовальщик остановиться на берегу для нахождения пункта, с которого (он) мог бы выгодно снять подробности этого вида. Мы причалили к большому красивому лугу, будучи на левом берегу реки; господин Januszewicz пошел к работе, а челядь взялась за завтрак.

Был то день 12. Июня – wigilija к Найсвятейшей Панны Zielnej. Эту дату записать прошу, потому что она оказалась в тесной связи с приемом, который мы получили в селе. Как в wigilijê Patronki Zielnej, женщины из села собирали цветы и полевые зелья, чтобы, завтра в церкви освященные, составляли снова на год весь домовую их святость.

П. Januszewicz зная, что в сборе песен гминных я прибегаю обычно к помощи сельских женщин, тем более, что въехавши в свентянский уезд, нигде еще в этой деятельности не собрал (учавствовал), и желая мне облегчить собрание песен, когда на луге направилсся к женщинам, собирающим цветы, - все убегать начали к лозе; две из них посмелее: одна старая баба, вторая молодая еще красивая женщина, сдержали страх (плач); приглашенное к лодке через п. Januszewicza, каждая из них с большим пуком цветов под мышкой, идя с осторожностью издалека, несмело приблизились к берегу; (остальные) дальше, скрытые в густой лозе, что издалека луг окружала, среди нее высматривали с заинтересованностью, что случится с двумя их подругами.

Приведенных перед собой женщин я начал спрашивать о песнях народных; они своим обычаем отказывались, что никаких песен не умеют; я прибегнул к обычному опыту в испытанного в этих случаях средству - к traktamentu водкой; посмотрели они одна на другую и не приняли из рук моих поданного себе нектара, от которого никогда ни в одном обстоятельстве обычном не отказывались; удивило меня то не помалу; с раза я не умел разгадать причины, которой разгадать, как покажется, не так легко было. На настоятельные и настойчивые мои настояния, на деньги свои жертвующий, которые принять долго протестовали, запели



95


wal)' mnie nareszcie piosnkę do ziół, które w tym dniu zbierały; lecz zawsze zda­leka, zawsze ze strachem, z trwogą i oglądaniem się; nareszcie, gdym mocno i bez­ustannie nalegał, powiedziały mnie, że uczynią to może we wsi, jeśli ja się wr ich wsi zatrzymam; przyjąłem propozycyę; kobiety poszły krótszą drogą przez łąkę, ja zaś popłynąłem rzeką. Kilka dużych zakrętów opłynąć trzeba było, nim się wy­płynęło przed wioskę. Przejście to zabrało dobrą godzinę czasu. Kobiety prostą drogą przez łąkę prędzej stanęły na miejscu i w wiosce mój przyjazd ogłosił)’. — \Y tej chwili, kiedym dopływał, msza św. odbywała się w kościele; dzwonek u oł­tarza, którego głos dochodził do statku, obwieścił nam, iż się ofiara św. spełniała w świątyni na brzegu. Wyprawiłem na Adjutancie p. Januszewicza dla rozmówienia się z księdzem, jako najświatlejszym mieszkańcem całej tej osady, dla powzięcia od niego wiadomości o miejscu, którego był proboszczem, dla poczerpnięcia w samem źródle (tak miałem prawo sądzić) szczegółów dotyczących mojej wyprawy; sam zaś chciwy śpiewów ludowych płynąłem do wioski. Wszyscy mieszkańce tej wsi na od­głos mego przybycia gromadnie się zebrali przed wioską, lecz zdaleka od brzegu, patrzący ciekawie na mój strojny statek, jakiemu podobnego nie wridziano na AVilij Przybiłem do brzegu i wnet poszedłem prosto ku zebranej gromadzie ludzi; w miarę jakem się do nich zbliżał, gromada cofała się ode mnie i unikała widzialnie mojego zbliżenia się. Kobiety toż samo czyniły co i mężczyzni, lecz nie tak wyraźnie; — śmielsze od tamtych, dały mnie możność zbliżenia się ku nim. Odkryłem w groma­dzie moją znajomą, z którą przed godziną na łące rozmawiałem, i do niej się ucze­piwszy, gdy wszyscy mnie unikali, do jej chaty kazałem siebie prowadzić. Gdy tę obrałem sobie za miejsce do pracy, cała ludność wioski ją okrążyła; wnętrze jej za­pełniać się poczęło różnego wieku kobietami, począwszy od małych dziewcząt, aż do bab starych; mężczyni, jako roztropniejsza i ostrożniejsza część ludności, w gro­mad)’ pozbierani, nie zbliżając się ku chacie, wstrzymywali swroje kobiety i im od­radzali, ażeby nie szły do środka; lecz dokażże tej sztuki; zatrzymaj kobietę, gdy ją cieką w^ość nęci, kiedy się bez niej coś nowego gdziekolwiek odbywa. Kiedym zaproponował śpiewanie pieśni gminnych, nastały w gromadzie różne konjektury, narady, szepty, jakieś postrachy między sobą; wywoływano z chaty kobiety, stra­szono je jakąś biedą i nieszczęściem — słowem szły między niemi ciągle ciche na­rady i hałaśliwe perswazye; wszyscy mówili razem, a do rzeczy przystąpić niepo­dobna było. Stanęła butelka na stole, a gdy czarka obiegła w około zebrane to­warzystwa, gwar się powiększył wprawdzie, lecz z nim razem zmiękły ostre formy ludowrego uporu. Kiedy jeszcze czerwone chusteczki i sznurki błyszczących pació- rek miały stać się nagrodą dla śpiewaczek — dwie młode dziewczynki: Marysia i Karolina, dwie najdzielniejsze śpiewaczki w wiosce, magazyn niewyczerpany śpie­
96




мне наконец песенку о травах, которые в этот день собирали; но все же издалека, все время со страхом, с тревогой и осматриванием; наконец, когда я крепко и безустанно настаивал, сказали мне, что сделают это может в селе, если я в их селе я остановлюсь; я принял предложение; женщины пошли более короткой дорогой через луг, я же поплыл рекой. Несколько больших излучин оплывать нужно было, прежде чем выплыли к селу.

Тот переход забрал хороший час времени. Женщины прямой дорогой через луг быстрее стали на месте и в селе мой приезд объявили. – В той минуте, когда я доплывал, святая месса происходила в костеле; звонок у алтаря, звук которого доходил до судна, возвестил нам, что эта жертва святая осуществлялась в святыне что на берегу.

Я выправил на Adjutancie п. Januszewicza для того, чтобы поговорить со священником, как наисветлейшим жителем всего этого поселения, для повзятия от него сведения о месте, которого был приходским священником, для почерпнутия [poczerpniêcia] в самом источнике (так я имел право считать) подробностей, касающихся моей экспедиции; сам же жаждая песен народных плыл к селу. Все жители этой деревни на отголосок моего прибытия толпой собрались перед деревней, но далеко от берега, посматривали с интересов на мое нарядное судно, которому подобного не видано на Вилии. Причалив к берегу и скоро я пошел прямо к толпе людей; по мере как я к ним приближался, толпа отступало назад от меня и избегало видимо моего приближения. Женщины так же поступали как и мужчины, но не так четко; - смелее от тех, дали меня возможность приближения к ним. Обнаружил в толпе мою знакомую, с которой часом назад на луге разговаривал, и к ней, уцепившись, когда все меня избегали, к ее хате велел себя проводить.

Когда эту я очистил себе месте для работы, все население села ее окружило; внутри ее наполняться начало разного возраста женщинами, начав от малых девушек, и до к старых баб; мужчины, как более предусмотрительная и осторожная часть населения, в толпу собравшись, не приближались к хате, приостанавливали своих женщин и им возражали, чтобы не шли внутрь [do_środka]; но dokażże этогй штуки; останови женщину, когда ее любопытство влечет, когда без нее что-то нового где-нибудь происходит.

Когда я предложил попенть песен гминных, наступили в обществе разного споры [konjektury], совещания, шепот, какие-то страхи между собой; выбегали из хаты женщины, напуганые как бедой и несчастьем - словом шли между ними непрерывно тихие совещания и шумное убеждения; все говорили вместе, а к разговору приступить непохоже было. Стала бутылка на столе, а когда рюмка обежала вокруг собранного общества, гомон увеличился правда, но с ним вместе исчезли острые формы людского упрямства. Когда еще красные платки и ленты сверкающих ожерелий должны были стать наградой для певиц - две молодых девочки: Marysia и Каролина, два самые храбрые певицы в селе, неисчерпанный склад песен

96


wów ludowych, pomimo pogróżki starszych, śmiało i ochoczo stanęły przedemną i zaczęły mnie śpiewać jednę po drugiej piosnki, na różne zdarzenia układane. — P. Szantyr zasiadł za stołem do pisania — i tak zrazu trudna i niepodobna na po­zór do wykonania, łatwo i gładko iść zaczęła robota.

Wśród tej czynności wrócił ze swej missyi p. Januszewicz, całkiem niezbu- dowany i niezadowolniony; bo gdy proboszczowi opowiedział cel mojej podróży i prosił go o miejscowe w tym względzie pomoce, ksiądz mu na to odpowiedział, iż miał przedpisanie od biskupa, ażeby zbierał pieśni ludowe; lecz że to jest rze­czą całkiem niepodobną, więc zaniechał tej czynności i dorzucił wślad niewczesną skargę, jak gdyby to z moją podróżą jakikolwiek związek miało, że niema przy probostwie ziemi plebanialnej, że mu wyżyć ciężko, że on myśli prosić biskupa o lepszą plebanię.

Narady dojrzalszych mężczyzn nie ustawały na dziedzińcu: lecz one się oka­zały bezskutecznemi, albowiem robota około spisywania pieśni ludowych coraz le­piej idzie. Już się i kobiety starsze, trochę podweselone, do tej czynności mieszają; każda z pieśnią sama już się wyrywa i zrzucając po słówku dziewczętom dyktują­cym, — im przypomina, a bardziej przeszkadza. Sześć arkuszy podobnych śpiewów wiejskich, na różne okolicznoście dyktowanych spisaliśmy, które w powiecie świę- ciańskim śpiewają. Jeszcześmy tak niedaleko ujechali od granicy powiatu wilejskiego, a ileż w tych śpiewach odcieni, treścią i nutą całkiem się od tamtych różniących napotykamy. W ciągu tej mozolnej pracy, wśród bezładu i zamieszania dobywanej, gdy się kobiety z nami spodufaliły, a trunek zakręcił w głowie, prawda dotąd za­tajona zaczęła się dobywać przez ich usta. Przyznały mi się, iż nie chciały przyjąć na łące ofiarowanego sobie przezemnie kieliszka z obawy, aby w nim się zdrada nie kryła: „bo powiadają ludzie (tak się one tłómaczyły), że śmierć w tych czasach przechodzić będzie, i kusząc różnemi środkami, ludzi ze świata pozabierać — Był to właśnie ów dzień zapowiedziany, w którym kometa przechodzący miał się z zie­mią zetknąć i ją zniszczyć, a którego straszne przyjście świat cały trwogą napeł­niło. Mnie i moją strojną barkę za śmierć podróżującą poczytano, a podany kieli­szek osądzono za ów nektar pokusy, którym zwabione, życie zakończyć miały. — Żadna kaczka dziennikarska nie znalazła nigdy tak wielkiego rozgłosu, jak owe nieobaczne ogłoszenie astronomów; — żadna z wiadomości publicznych nigdy tak szybko nie rozbiegła się i nie rozdzieliła się między wszystkie klassy narodu, wno­sząc w nie rozpacz i trwogę, jak obecna wiadomość o skończeniu śwTiata. Wszyscy ją obrabiali, stosownie do swoich pojęć; wszyscy ją ubierali w rozmaite postacie, lecz zawsze ją widzieli groźną i straszną. Lud wiejski całkiem przestał był praco­wać; tracił na hulankę nietylko pieniądz krwawro zapracowany, lecz przepijał ziarno,
97





народных, не глядя на угрозы старших, смело и охотно стали передо мной и начали мне петь обну за другой песенки, разным событиям посвященные. - П. Шантыр сел за столом к письму - и так сразу тяжелая и нележащая к выполнению, легко и гладко идти начала работа.

Среди этого занятия вернулся из своей миссии п. Januszewicz, совсем расстроенный и неудовлетворенный; потому что когда приходскому священнику рассказал цель моей поездки и просил его у местных в этом отношении помощи, священник ему на то ответил, что имел предписание от епископа, чтобы он собирал народные песни; но то есть вещи совсем непохожие (неподобающие), значит прекратил эту деятельность и добавил вслед неуместную жалобу, словно то с моим путешествием какую-либо связь имело, что нету при приходе земли приходской [plebanialnej], что ему выжить тяжело, что он думает просить епископа о лучшм приходе.

Совещания среди зрелых мужчин не переставали на дворе: но они оказались безполезными [bezskutecznemi], потому что работа вокруг переписывания народных песен все лучше идет. Уже и старшие женщины, немного подвеселённые, в это занятие вмешиваются; каждая с песней самая уже вырывается и сбрасывая по словцу диктующим девушкам, - им напоминает, но более мешает. Шесть листов подобного сельского пения, на разном диктуемых тем мы составили, которое в повете свентянском поют. Еще мы так недалеко отъехали от границы уезда вилейского а сколько же в этом пении оттенков, содержанием и нотой совсем от тех отличающих мы встречаем.

На протяжении этой тяжелой работы, среди беспорядка и суматохи той, что получается, когда женщины с нами знакомились, и напиток закружил в голове, правда до сих пор потаенная, стала изливаться через их уста.

Сознались мне, что не хотели принять на луге предлагаемой рюмки из опасения, чтобы в нем измена не пряталась: „потому что говорили люди (так они объяснили), что смерть в этих временах переходить будет, и соблазняя разными благами, людей из мира позабирать - Был то именно тот объявленный день, в котором комета приходящая должна была с землей столкнуться и ее уничтожить, и которого приход целый мир весь тревогой наполнило. Меня и моя нарядная барку за путешествующую смерть приняли, и поданый килишек [kieliszek] призван быть нектаром искушения, которым завлеченные, жизнь завершить должны были.»

- Ни одна журналистская утка не нашла бы такой большую огласки, как то непонятное [nieobaczne] объявление астрономов; - ни одна из публичных вестей никогда так быстро не разбежалась и не разделилась между всех классов народа, внося в него отчаяние и тревогу, как нынешняя весть о конце света. Все ее воспринимали соответственно к своим понятиям; все ее облачали в разнообразные личности, но всегда ее видели грозной и страшной. Сельский народ совсем прекратил работать; тратил на пирушки не только кровопролитно заработанные деньги, но пропивал зерно,

97


żywioł i wszelki gospodarski dobytek, jako w wigilię śmierci na nic mu już niepo­trzebny. Kupcy nawet, ta klassa ludzi realnych, zatrzymali byli stosunki handlowe do dat\’, przez pisma publiczne na ten dzień straszny ogłoszonej. Pozamykano księgi, wstrzymano wypłaty, stan?! handel i świat cały, że tak rzec można, na chwilę się zatrzymał; każden czekał rozwiązania się tego problematu. Trzebaż, abym ja, pra­cując)’ nad narodowemi wspomnieniami, żebym ja, potrzebujący tak często zbliżać się do ludu prostego, miasto przyniesienia im wesela i pociechy, stał się tutaj na­rzędziem przestrachu i trwogi. Lecz zniknęło wszystko, gdyśmy się bliżej poznali; kobiety przestały już myśleć o śmierci, o zdradzie; wszystkie tylko szukały w pa­mięci pieśni ludowych, i takowe, jedna przed drugą, na dobre śpiewały. Lecz męż- czyzni, te wyrocznie sioła, nie dowierzając, żem był tylko człowiek jak oni, tylko podróżujący dla nauki, pozbierani kupami, ciągle czynili jakieś obrady; jaki był cel wypytywania się o piosnkach? czyli w tem nie ma jakiej zdrady? czyli ztąd nie wyniknie jaka bieda — było ciągłym przedmiotem narad strwożonej gromady. Za­uważałem, iż w skutek szeptów, w gromadzie, na dziedzińcu gospody, prowadzo­nych, jeden z włościan, śmielszego zapewna animuszu od innych, wziął był na ie­bie niebezpieczną missyę zbliżenia się do mnie, kiedy, z zebranym zapasem odwagi, którą na całej postaci jego widać było, przystąpiwszy wprost ku mnie —

- „Niech będzie Jezus Chrystus pochwalony!“ — zawoła.

Wziąwszy to chrześciańskie pozdrowienie za znak ogólny przywitania tylko, którem u nas włościanie wszystkich witać zwykli, cały zajęty spisywaniem pieśni, in secula seculorum — jak to mam we zwyczaju, machinalnie, bez szczególniejszej atencyi, włościaninowi odpowiedziałem. Widziałem, iż prosto ode mnie do gromady powrócił, gdzie znowu poszły narady. Ani mnie przez głowę przeszło, że tam się o mnie rzecz toczyła, iż w chęci bliższego przekonania się o mojem posłannictwie uradzono, aby ów wysłany z gromady włościanin, przez pobożne słowa wyrzeczone do mnie przychodził próbować, czym nie był bezbożnikiem, i z odpowiedzi mojej, jak się to potem wyjaśni, ogłoszono mnie po wiosce za podróżującego antychrysta.

Kiedy się to dzieje we włościańskiej gospodzie, sługa kościelny podaje mnie małą karteczkę, w której ks. proboszcz, przypomniawszy zapewna, iż na współczu­cie ogółu i na pomoc w pracy poszukiwania moje zasługują, donosi mnie, że przy sąsiedniej wiosce, Ulany nazywającej się, są pobojowiska szwedzkie. Otrzymawszy tę wiadomość, pytam u ludzi wioskowych o owem szwedzkiem pobojowisku. Na to odezwranie się moje młodzież wiejska okrążyła mnie, i wszyscy zaczęli opowiadać jakieś dziwy: że o wiorstę ztąd całe pole kośćmi jest zasłane, że po niem małe dzieci wioskowe chodząc znajdują pierścionki i kolczyki zielone i przynoszą takowe dochaty.



Достарыңызбен бөлісу:
1   ...   7   8   9   10   11   12   13   14   15




©dereksiz.org 2024
әкімшілігінің қараңыз

    Басты бет